poniedziałek, 7 listopada 2016

Życie póki trwa, nie jest przegrane

Witajcie, mam na imię Ela.
Jestem zwyczajną dziewczyną - szczupła blondynka, metr siedemdziesiąt, mam 22 lata i już czwarty rok studiuję we Wrocławiu.

Co skłoniło mnie do rozpoczęcia przygody z pisaniem? Natłok myśli, odczuć i zdarzeń, których nie sposób nikomu nie przekazać.
Jeszcze półtora roku temu wyglądałam zupełnie inaczej, myślałam inaczej i żyłam inaczej. Przez ostatnie 24 miesiące wiele się wydarzyło, a ja wylałam więcej łez niż przez pozostałe 20 lat mojego życia. W trakcie tych kilkunastu miesięcy, z pogodnej i pełnej wiary w ludzi, trochę naiwnej dziewczyny, zmieniłam się w osobę pozbawioną radości i zaufania do jakiegokolwiek mężczyzny, pomijając mojego Tatę i bliskich. Bardzo długo byłam przepełniona żalem, zdarzyło się nawet, że myślałam, by skończyć z tym niesprawiedliwym i okrutnym życiem raz na zawsze. Brzmi desperacko i żałośnie, wiem, wstyd mi za tamte myśli, ale wiem też, że była to normalna reakcja zakochanej do szaleństwa dziewczyny na smutną rzeczywistość.

Wtedy nie rozumiałam jeszcze, że moje życie dopiero się zaczęło. Kiedyś opowiem Wam moją historię, ponieważ jestem bardziej niż pewna, że nie byłabym człowiekiem, którym jestem teraz, gdyby nie ból i krzywda, których doświadczyłam z rąk osoby, o której myślałam, że była moim całym światem. W jednej chwili ten świat legł w gruzach, a ja razem z nim. Myślałam, że nie zbiorę rozrzuconych kawałków siebie w całość, jednak byłam silniejsza niż mi się wydawało. Nie chciałam się poddać. Przekułam tę moją małą tragedię w sukces. Zaczęłam ćwiczyć, osiągnęłam formę i rzeźbę, o których wcześniej tylko marzyłam, jednak o tym jeszcze napiszę. Zmieniłam kolor włosów, bo wiecie - nowe włosy, nowa ja. Zmieniłam myślenie, chociaż mój ukochany na długo pozbawił mnie wrażliwości i chęci do życia, przez co bardzo trudno było mi odzyskać dawną siebie.
Nieoceniona była i jest pomoc oraz wsparcie bliskich, bez których na pewno nie przezwyciężyłabym tego najgorszego okresu. Jestem Im wszystkim bardzo wdzięczna i życzę każdemu, by miał przy sobie tak dobrych ludzi, którymi ja mam to szczęście się otaczać.

Moja obecność tutaj jest dla mnie swego rodzaju terapią, dzięki której mam nadzieję uda mi się uporać z przeszłością oraz słabościami i być może pomóc nie tylko sobie. Pragnę przekazać Wam coś, co sama dopiero niedawno zrozumiałam. Nieważne jak bardzo los nie jest łaskawy, a ludzie nieżyczliwi i podli. Każdy z nas zmaga się z wieloma problemami i mimo chwil zwątpienia w sens życia, pod żadnym pozorem nie wolno się poddawać. Po prostu nie wolno.
Jesteśmy tylko ludźmi i musimy pamiętać, że to normalne, że upadamy, często przy pomocy najbliższych osób. Jednak nieważne, ile tych upadków było i jak bolesne były, za każdym razem musimy wstać, otrzepać się i iść przed siebie. Każde doświadczenie uczy, zwłaszcza te negatywne, trudne i niesprawiedliwe. Ale nie możemy zapominać, że to one kształtują nasz charakter i budują w nas siłę, której później nikt nie jest w stanie nam odebrać.

Mimo przeżycia wielu złych chwil, z całą pewnością twierdzę, że życie jest piękne i dopóki trwa, daje nam możliwość tworzenia nowych, cudownych wspomnień.
Musimy się tylko na to piękno otworzyć. Wiecie jak? To bardzo proste - dostrzegajmy szczęście i piękno w małych, przyziemnych rzeczach i gestach, a z czasem zrozumiemy, że nigdy nie były małe. Otaczajmy się ludźmi, którzy chcą naszego dobra, odrzućmy od siebie wszystko, co sprawia nam ból i zabiera pozytywną energię. Łatwo mówić, wiem, ale jeszcze łatwiej spróbować, odwagi! Od nas zależy, czy przyjmiemy szczęście, które nie kryje się pod postacią chłopaka, nowego samochodu czy wygranej na loterii.

Przy poniedziałku życzę dużo kawy i dobrego nastroju, oby utrzymał się do końca tygodnia! Tymczasem pędzę na uczelnię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz