Było mi przykro, gdy widząc go po czterech miesiącach, jedyne co dla mnie miał, to beznadziejne pytanie, czy mam coś wspólnego z oszczerczym mailem wysłanym do jego dziewczyny. Wtedy nie wiedziałam, co było gorsze - jego widok, oskarżenie czy fakt, że ktoś tu wykorzystuje moje imię. Dzisiaj myślę, że najbardziej mnie jednak zabolało, że jakaś małolata chcąc się mnie pozbyć zupełnie z jego życia, stworzyła całe zamieszanie i ostatecznie miała go po swojej stronie.
Pojawiły się bezradność i żal. Żal, bo prawda jest taka, że jemu świadomie pozwoliłam się skrzywdzić, ale na to, żeby ona skrzywdziła mnie, pozwolił nikt inny, tylko on. Uświadamiając sobie, że tkwię w jakimś błędnym kole, czy raczej trójkącie, chciałam raz na zawsze odciąć się od tego i to jak najszybciej, ale nie wiedziałam za bardzo... jak?
Wiecie kiedy mnie olśniło? Gdy byłam jednocześnie i bezradna i zdeterminowana, by udowodnić, że osobą winną całego zamieszania była sama pokrzywdzona. Mój upór doprowadził do tego, że mimo wielu obaw, postanowiłam spotkać się z kimś, kto wiedział w tej sprawie znacznie więcej niż ja. Jadąc na spotkanie, stałam w autobusie ze słuchawkami w uszach i miałam minę zrozpaczonej, poirytowanej Eli i nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego to właśnie mi musiało się przydarzyć. I tak głupio użalając się nad swoim losem, nagle zauważyłam starszego pana po pięćdziesiątce, który miał za lewym uchem aparat słuchowy, patrzył przed siebie i się uśmiechał, tak po prostu. Nie mogłam oderwać wzroku od tego człowieka, poczułam wstyd i właśnie wtedy powiedziałam do siebie: Ela, widzisz to, idiotko? Jesteś młoda, zdrowa, możesz słuchać muzyki bez żadnych problemów i ty przejmujesz się tym, że facet, który niejednokrotnie cię skrzywdził, oskarża cię o jakieś wyimaginowane maile i w dodatku nie możesz przez to normalnie funkcjonować?!
Przecież wiedziałam, że jestem niewinna, przyjaciele też to wiedzieli, a jemu było po prostu łatwiej oskarżyć mnie, mimo, że ludzie, którzy tę dziewczynę znają, twierdzili, że byłaby zdolna do takich pomysłów. Problem w tym, że tylko on nie wierzył, że potrafiła najpierw przejrzeć jego telefon, by dopiero po długim czasie to wykorzystać. Nieważne, nie o tym tu chciałam pisać, do meritum...

Przypomniałam sobie wtedy sytuację, gdy na Broniewskiego nie działały światła i zauważyłam, że pewien pan miał przez to problem. Od razu zorientowałam się, że był niewidomy i zaburzony cykl świateł uniemożliwił mu bezpieczne przejście przez pasy. Podbiegłam więc i od razu zaproponowałam, że pomogę przeprawić się na drugą stronę ulicy. Był bardzo wdzięczny, po drodze wytłumaczył, dlaczego nie mógł przejść sam i powiedział, że w ramach podziękowań nie może zabrać mnie na kawę, ale da mi coś, co osłodzi mi najbliższą chwilę. Starszy pan wyciągnął z kieszeni cukierka Kopiko, bo chyba tylko to miał, jeszcze raz podziękował i życzył mi wszystkiego dobrego w życiu. Zwykła uprzejmość, wydawać by się mogło, że naturalny gest w stronę potrzebującego, a tak bardzo zapadł mi w pamięć i pokazał, że człowiek może być silny i może pozostać człowiekiem, pomimo takiej krzywdy od losu. Nigdy więcej nie spotkałam tego pana, ale mam nadzieję, że nikt nie wystawił na próbę jego wiary w ludzi. Cukierka mam do dzisiaj, by przypominał mi o tamtym dniu.
Jeśli chodzi o sprawę maila, chcąc już zakończyć ten temat, myślę, że potrzebowałam tego wstrząsu. Szukając odpowiedzi, czy raczej prawdy, dowiedziałam się wielu informacji, które wyjaśniły mi większość niewiadomych w tym emocjonalnym trójkącie. Przykro mi, że człowiek, którego kochałam nad życie, tkwi w toksycznej relacji z dziewczyną, która zamiast uczynić go szczęśliwszym i lepszym człowiekiem, pomaga mu zabić w sobie wszelkie dobro, które wcześniej ukrył pod twardym pancerzem głęboko w sercu.
Do wszystkiego trzeba dojrzeć. Kiedyś oboje zrozumieją, że szczęście zdobyte siłą, zbudowane na nieszczęściu innych, nie jest szczęściem.
Słyszeliście o Karmie? Do niedawna myślałam, że o nim zapomniała. Dzisiaj jestem pewna, że przyszła już dawno, wiecie pod czyją postacią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz