sobota, 16 grudnia 2017

Spowiedź

Im więcej mam na głowie, tym coraz mniej uwagi poświęcam pisaniu pracy. Od dwóch, może trzech tygodni chodzą mi po głowie co najmniej trzy posty, z których jeden już zamieściłam i doszłam do kompromisu z samą sobą - dodaję kolejny, ale tylko jeden. Na następny będziecie musieli troszkę poczekać.

Kilka dni temu mój przyjaciel zarzucił mi, że gdy zawinię, obrażam się i nie potrafię przeprosić. Oburzyłam się, ale tak naprawdę miał rację. "Przepraszam" w porównaniu z "dziękuję" przychodzi dużo trudniej, każdemu. Jak wiadomo, na wszystko musi przyjść czas. 
Przez tych kilka miesięcy miałam wiele gorszych dni, jak nie tygodni, których nie potrafię usprawiedliwić, dlatego najzwyczajniej w świecie za nie przeproszę.
Zacznijmy.

Przepraszam moich bliskich, że miałam ich serdecznie dość i modliłam się o dzień, w którym w końcu wyniosę się do Wrocławia. Tego najbardziej żałuję, że chciałam uciec od tych, którzy zrobiliby dla mnie wszystko.

Przepraszam mojego Tatę, którego obwiniałam i oskarżałam o kłamstwa i zaniedbania, a który naprawdę był poważnie chory.

Przepraszam tych, którzy potraktowali mnie z pogardą i których potraktowałam w dokładnie ten sam sposób, mimo, że powinnam zareagować inaczej, być ponad. Może to nie ich wina, że mentalność "klient nasz pan" biorą sobie do serca i skrupulatnie praktykują. ;) 

Przepraszam ludzi, których spotykałam na swojej drodze, a których przez zły nastrój potraktowałam z wyższością, mimo, że na to nie zasłużyli. Mam nadzieję, że udało nam się po tym spotkać i przekonaliście się, że całkiem fajna ze mnie istota. I przy tym jaka skromna! 

Przepraszam jedynego człowieka, któremu w swoim życiu złorzeczyłam po tym, gdy mnie oszukał na pieniądze dzień przed Wielkanocą. Wybaczam ci, człowieku, wybacz mi i ty.

Przepraszam moich przyjaciół, których wyrzuciłam ze swojego życia za sprawą tych niemądrych argumentów, których czasami sama nie rozumiem. Kierował mną żal, bezradność i potrzeba wyładowania emocji. Przepraszam. Tęsknię za Wami. Przepraszam, że zwlekam z wybraniem Waszych numerów w telefonie.

Przepraszam moich przyjaciół, którzy nadal są ze mną, mimo, że bywały dni, kiedy bali się odezwać, żeby przypadkiem mnie nie zdenerwować; którzy otrzymywali ode mnie ciosy, na które nie zasługiwali. Przepraszam też, że swoimi wyborami mogłam Was po raz kolejny zawieść.

Przepraszam ludzi mi nieżyczliwych, że dawałam im kolejne powody, by mnie nie lubili i krytykowali. Że brnęłam w te niepotrzebne spory.
Przepraszam ich również za to, że nie potrafiłam i w wielu przypadkach nadal nie potrafię im przebaczyć.

Przepraszam za tę przypadłość, że wolę narzekać, zamiast zrobić coś, co cokolwiek zmieni.

Przepraszam wszystkich tych, których nie potrafiłam obdarzyć takim samym lub nawet podobnym uczuciem, jakim oni obdarzali mnie.

Przepraszam wszystkie dziewczyny, które widziały we mnie wroga, bo niezależnie od tego, czy miały podstawy, czy nie, miały do tego prawo. -  Niestety mi też zdarza się ocenić człowieka, nie znając go.

Przepraszam wszystkich tych, których oczekiwania zawiodłam, a za które nie jest i nie było mi przykro. (Tak, to ich, nie mój problem.)

Przepraszam Was, którzy to czytacie, że kilka moich ostatnich postów było przepełnionych tak złymi emocjami, z którymi niestety Wy też musieliście się zmierzyć.
Ja mierząc się z nimi ponownie kilka dni temu, czułam ulgę, wiedząc, że jestem od nich wolna. Niesłychane, jakie cuda potrafi zdziałać czas.
Już chyba wiem, dlaczego wolałam nie pisać przez ostatnie pół roku. 

Przepraszam Tego, od którego odwróciłam się na wiele miesięcy, obwiniając Go za wszystkie swoje porażki i niepowodzenia. Wiem, że mimo wszystko czuwał nade mną. Teraz jest przy mnie cały czas, ale o tym jeszcze kiedyś poczytacie.

Przepraszam siebie, że przeproszenie najważniejszej osoby w moim życiu zostawiłam na później. Tak naprawdę, to tylko kwestia streszczenia tutaj tej szczególnej rozmowy, od której wszystko zaczęło się zmieniać i iść w dobrym kierunku.  
Wiecie, jaką rozmowę mam na myśli? Tę z samą sobą.

Udanego weekendu, mam jedną prośbę - spędźcie go z bliskimi, jeśli macie taką możliwość. Nie marnujcie go tak jak ja, na pisaniu o naszych zwariowanych politykach. Nawet nie wiecie, chociaż może niektórzy znają to uczucie, jak ciężko siedzieć kolejny weekend w pustym mieszkaniu. Doceniajcie obecność bliskich!

Serdeczności i uśmiechu!

6 komentarzy:

  1. To prawda, że "przepraszam" przychodzi trudniej w porównaniu z "dziękuję". Wszystko przez to, że wypowiedzenie tego słowa oznacza przyznanie się do popełnionego błędu. Tak na prawdę to właśnie to jest najbardziej bolesne, nikt tego nie lubi. Najpierw trzeba pogodzić samego siebie by móc przeprosić inną osobę.
    Każdy kolejny akapit kierowany jest do konkretnych osób, jednak najbardziej zaintrygowały mnie słowa "Przepraszam za tę przypadłość, że wolę narzekać, zamiast zrobić coś, co cokolwiek zmieni.". Nie mam prawa Cię pouczać, mogę jedynie postarać się przekazać Ci radę popartą doświadczeniem. Tę przypadłość dobrze by było zmienić. Nie ma co się oszukiwać, to będzie trudne. Będzie to wymagało od Ciebie olbrzymiej pracy nad sobą. Jednak, gdy z czystym sercem będziesz mogła powiedzieć, że Ci się udało to zobaczysz spore efekty. Narzekamy, bo to jest zdecydowanie prostsze. Łatwiej jest powiedzieć, że coś się nie udało zamiast próbować to zmienić. Jeśli życie ma przynosić dorodne owoce to nie ma drogi na skróty i trzeba samemu o to zadbać.
    Tobie również życzę udanego weekendu, pogodnych świąt i zdrowia dla całej rodziny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkrótce wyjaśnię, o co chodziło z moim narzekaniem. Właśnie powiedzenie sobie "dość, trzeba to zmienić", sprawiło, że zaczęło dziać się dobrze w moim życiu. Narzekanie jest obrzydliwie łatwe i szybko się do niego przyzwyczajamy, a gdy mamy kogo obarczyć winą za nasze niepowodzenia, to tym bardziej aż żal nie ponarzekać. Najtrudniejsze w tym wszystkim jest zorientowanie się, że prawie w 100% od nas samych zależy, jak odbierzemy wszystko, co się przytrafia nam i wokół nas. Mimo, że zrozumiałam pewne rzeczy, szybko nie pozbędę się tej paskudnej przypadłości, jednak cały czas walczę, a to już sukces.

      Dziękuję Ci za poświęcony czas, za życzenia i również życzę magicznych, rodzinnych świąt, dla Ciebie i bliskich.

      Usuń
    2. Cieszę się, że zaczęło Ci się układać! Masz całkowitą rację, ta walka nie będzie ani szybka, ani przyjemna. Wiele razy będziesz się na tym jeszcze łapać. Pierwsze kroki masz już za sobą, zauważyłaś i zaczęłaś coś z tym robić. Wierzę, że wszystko będzie szło w jak najlepszym kierunku i wiem, że sobie poradzisz!

      Dziękuję i pozdrawiam, Elu! :)

      Usuń
  2. No to jak spowiedź to udzielam rozgrzeszenia , nie martw sie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeproś, że tak długo Cię tu nie było! Dobrze, że już jesteś :)

    OdpowiedzUsuń