wtorek, 6 grudnia 2016

Welcome to the XXI century

Wydaje się Wam, że potraficie rozmawiać z ludźmi? Jeśli tak, to macie rację - tylko się Wam wydaje. W dobie XXI wieku, rozwiniętej technologii, mnogości komunikatorów internetowych i ogólnopojętej telemediatyzacji, gdzie wymieniamy między sobą zdania, czasami pojedyncze wyrazy, w realnym kontakcie nie potrafimy rozmawiać z drugim człowiekiem. W wirtualnym świecie wymieniamy uprzejmości, zapewniamy o chęci spotkania i częstokroć odnowy zaniedbanych przez obowiązki i czas relacji. Ale kiedy przychodzi (najczęściej niespodziewanie) rzeczywistość, udajemy, że nie widzimy znajomego, unikamy spojrzeń, by przez przypadek nie zostać zmuszonym do rozmowy i wymiany pozbawionych większego sensu zdań. Gdy do rozmowy jednak dochodzi, zazwyczaj pojawiają się standardowe "Co tam, jak tam, jak studia, praca? Miło było cię widzieć, jesteśmy w kontakcie, cześć." Mamy tysiące znajomych na Facebooku, a rozmawiamy zaledwie z kilkunastoma osobami. Lajkujemy posty, często je komentujemy, a zdarza się, że takiemu wirtualnemu znajomemu nie mówimy nawet "cześć" widząc go na ulicy, nie wspominając o zakłopotaniu związanym z przypomnieniem sobie jego imienia.
Tak mniej więcej wygląda XXI wiek i kolokwialnie mówiąc, najważniejsze, że splendor czy raczej teraz tzw. fejm się zgadza.

Analogicznie, identyczna zależność występuje w związkach, między ludźmi, którzy powinni rozumieć się bez słów. Ale żyjemy w czasach, gdzie nie do końca liczą się wartości, zrozumienie i oddanie drugiej osobie. Gdzie do głosu dochodzą pożądanie, chęć posiadania na wyłączność drugiej osoby i co za tym idzie, egoizm każdej ze stron. Jest dobrze, dopóki jest dobrze, ale w każdej relacji przychodzi zmęczenie czy raczej rutyna, która przy braku obopólnej chęci, potrafi zabić związek, nawet ten oparty na czymś więcej niż tylko na współżyciu.
Pojawia się kryzys, mniejszy, większy i nagle zauważamy kolejny problem - nie potrafimy o tym rozmawiać, nie umiemy rzeczowo wyjaśnić powodów takich, a nie innych zachowań. Strona zraniona zadaje proste pytanie: "Dlaczego?" I w zamian otrzymuje zazwyczaj: "Nie wiem. Tak wyszło."
Osobiście, to ja nie wiem, dlaczego ludzie nie potrafią mówić wprost, co nimi motywowało, gdy robili coś sprzecznego ze sobą i tym, co łączy ich z drugim człowiekiem. Zapewniam, że od wymijających odpowiedzi, lepiej usłyszeć konkretny powód. 
Miała większe cycki? Lepiej i częściej dawała? - Okej. Był lepszy w łóżku? Jeździł porsche pożyczonym od ojca? - W porządku.
Okrutna prawda jest bolesna, ale mniej szkodliwa niż piękne kłamstwo. Spokojniej żyje się, wiedząc, dlaczego rani i porzuca się ludzi. Słysząc "zasługujesz na kogoś lepszego", nie uzyskujemy tak naprawdę żadnej odpowiedzi.
Mamy odwagę ranić, to miejmy odwagę przyznać się przed drugą osobą, dlaczego robimy jej krzywdę. Oszczędzimy jej jednego - ciągłego obwiniania się za to, co się stało. Nie będzie zachodziła w głowę, dlaczego było w porządku i nagle się skończyło.
Nie byłem dość dobry - nie byłam wystarczająca - zawiodłam. - Niby zwykłe słowa, marne stwierdzenia, ale kto bardziej wrażliwy, temu długo nie pozwalają normalnie funkcjonować, jeść, spać, a czasami żyć. Nie muszę dodawać, że paradoksalnie są w większości przypadków niesłuszne. Bycie zbyt dobrym i wyrozumiałym nie jest przecież ujmą. Szkoda tylko, że jest bodźcem do zaprzepaszczenia wspólnych chwil, wspomnień i planów. 
Należy mieć w sobie chociaż odrobinę przyzwoitości i odwagi, by na chwilę przestać być egocentrycznym i tchórzliwym człowiekiem i spróbować przyznać się przede wszystkim przed samym sobą, że ktoś nie spełnia naszych oczekiwań. Bo za to nie można potępiać. Ale za sposób, w jaki coś kończymy, jak najbardziej tak.

Nie ma nic na zawsze, wszyscy jesteśmy dla siebie etapami - rozdziałami, czasami bardzo długimi, czasami kilkustronicowymi. Wadą naszej generacji jest, że nie potrafimy czytać uważnie, z pasją, zrozumieniem i poświęceniem, przez co niejednokrotnie gubimy i pomijamy najważniejsze treści zawarte między wierszami. Przechodzimy do następnych, pozornie bardziej interesujących rozdziałów czy tomów, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć i odnaleźć w nich sensu, ponieważ od początku nie potrafiliśmy czytać.
Te starsze książki stawiamy wysoko na półce i mając je w zasięgu wzroku, niemal codziennie ukradkiem na nie spoglądamy, nie mając odwagi do nich powrócić. Z czasem, gdy nabieramy dojrzałości i chęci, by je zrozumieć, może być już za późno. Książki mogą być uszkodzone, zakurzone, strony wyblakłe i powyrywane lub w posiadaniu kogoś innego, kto w przeciwieństwie do nas, bardzo chciał poznać i zrozumieć ich treść. 

Jesteśmy ofiarami naszych czasów i najsmutniejsze jest w tym to, że większości to pasuje, a część odnajduje w tym jakiś sposób na życie. Mówiąc wprost, jesteśmy emocjonalnie wykorzenieni, upośledzeni i przy tym bezwzględni wobec najbliższych. Wobec rodziny, przyjaciół, partnerów. Należy współczuć każdej osobie, która będąc wrażliwą na otaczający świat, widzi coś więcej w poceniu się w jedną pościel niż samą przyjemność. Intymność jest ważna, ale są też inne, równie ważne wartości, o których nie chcemy słyszeć i pamiętać, bo myślimy, że czynią nas słabszymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz